Historia kołem się toczy…!
Przytoczę na początek wypowiedź Andrzeja Seweryna: „trzeba znać przeszłość, aby nie dać sobą manipulować dzisiaj”. Inaczej mówiąc trzeba znać historię, aby nie popełniać tych samych błędów, aby wyciągać wnioski z błędów popełnionych w przeszłości i w końcu po to aby nie wymyślać koła na nowo czy nie wywarzać otwartych już kiedyś drzwi, wykorzystując doświadczenia innych czy choćby dlatego aby zwyczajnie “nie dać się omamić”…
Dlatego opiszę kilka zdarzeń z przeszłości:
- Województwo Kujawsko-pomorskie było w latach 90-tych dość specyficzne. Na rynku konkurowały ze sobą cztery tytuły gazet, w których pośrednicy zamieszczali ogłoszenia, tym samym konkurując między sobą na ilość i wielkość ogłoszeń. W 1998 roku do stowarzyszenia wpłynęła oferta (jednej z gazet) zamieszczania ogłoszeń za „symboliczną złotówkę” pod warunkiem, że ogłoszenia będą tylko w tej gazecie. Oczywiście pomimo burzliwej dyskusji nie udało się gremialnie wyjść z pozostałych tytułów i wejść do tego jednego, czyniąc tym samym ogromne oszczędności, jednak dzięki zamieszaniu udało się uzyskać w pozostałych gazetach niższe ceny ogłoszeń. To jednak (jak się potem okazało) był tylko chwilowy sukces, bo po roku ceny poszybowały w górę i to znacznie wyżej niż przed obniżkami.
- Na początku XXI wieku jeden z wiodących tytułów (gazet) w Bydgoszczy drastycznie podniósł cennik ogłoszeń. Większość biur ogłosiła bojkot i zrezygnowała z ogłoszeń w tej gazecie. Wtedy wkroczył do akcji szef biura ogłoszeń. Wybrał sobie 3-4 biura, zaproponował im bonusy (kup wg. nowego cennika ½ strony, a kolejne ½ dostaniesz za darmo) i w ten sposób wykreował „łamistarjków”, którzy wracając do gazety pociągnęli za sobą kolejne biura. I wszystko wróciło do normy, ale już po nowych (oczywiście wyższych) cenach.
- Jedna z wiodących gazet w Bydgoszczy pod koniec swojej hossy w zasadzie, co roku podnosiła ceny ogłoszeń. Na przełomie roku podnosił się raban wśród pośredników (ogłoszeniodawców). Pani dyrektor wtedy wybierała kilka-kilkanaście biur, zapraszając ich do siedziby firmy na kawę, poczęstunek i prowadziła „przyjacielskie” rozmowy, które skutkowały propozycjami niewielkich rabatów, lepszym umiejscowieniem ogłoszeń czy darmowych artykułów. Tym samym pozyskiwała ogłoszeniodawców, a pozostali już po nowych i wyższych cenach “szli za nimi”, no bo „jak nas tam może nie być skoro są inni”…
Oczywiście podobnych sytuacji w całym kraju było wiele. Aby zminimalizować koszty ogłoszeń prasowych i uwolnić się z pod „dyktatu” gazet w wielu regionach powstawały inicjatywy (grupy pośredników, „sieci” czy stowarzyszeń) wydawania własnych gazet z ogłoszeniami. Forma ogłoszeń i gazet, częstotliwość i sposoby dystrybucji były różne. Wszystkie te próby miały jednak swój wspólny mianownik, który ujawniał się dopiero po jakimś czasie. Mianowicie wydawnictwa te („branżowe”) nie były w stanie jeśli chodzi o pozyskiwanie klientów tzw. popytowych przebić się i konkurować z gazetami regionalnymi, ponieważ w tych ciągle były ogłoszenia sporej części pośredników…
I na zakończenie zapytam: czy opisane powyżej zdarzenia czegoś nie przypominają…!?
Doradca KPGN.pl
Leszek A. Hardek
Doradca (DRN), ENF, zarządca i pośrednik
INTERCENTRUM Biuro Doradztwa i Obsługi Nieruchomości [ zobacz ]