Zamknięte osiedla, czyli gettoizacja przestrzeni miejskiej
Publikacje, których autorzy poruszają problem osiedli grodzonych, wskazują konsekwencje procesu grodzenia, ujawniając przy tym wieloaspektowość i złożoność tego zjawiska. Większość z nich podkreśla negatywny wymiar stawiania „murów” nie tylko w postaci fizycznych zmian przestrzeni miasta, ale także zmian na płaszczyźnie społecznej. Różne formy osiedli grodzonych można obserwować na całym świecie, gdzie są objawem głównie dwóch cech społecznych: poszukiwania bezpieczeństwa i prestiżu. Jednak w każdym regionie na genezę, kształt i dynamikę rozwoju takich osiedli wpływ ma szereg uwarunkowań lokalnych. Czasami są one odbiciem tradycyjnych wzorców segregacji religijnej, a czasami odzwierciedlają podziały na tle ideologicznym czy ekonomicznym. W krajach Ameryki Południowej osiedla grodzone są najczęściej przejawem kryzysu instytucji państwa. Natomiast w krajach Europy Środkowej, również w Polsce, osiedla tego typu można uznać za swoistego rodzaju reakcję na lata komunistycznej przeszłości, kiedy potrzeba własności prywatnej była tłumiona, a teraz ujawnia się w przesadnej formie.
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że grodzenie osiedli ma pozytywne skutki: zapewnia bezpieczeństwo mieszkańców, poczucie komfortu, estetykę miejsca i dbałość o nie. Mieszkańcy tych osiedli, pytani o plusy życia w zamkniętej przestrzeni, zwracają uwagę też na to, że nie mają tu wstępu osoby nieupoważnione i niechciane, domokrążcy, kolporterzy reklam. Fakt, to ważne elementy komfortu.
Jeśli jednak dokładniej przyjrzymy się sprawie, może okazać się, że to zjawisko jest zdecydowanie niekorzystne. Główną wadą takich osiedli jest to, że stanowią swego rodzaju wyspy, a budową i funkcją przypominają getta. Poczucie bezpieczeństwa jest tutaj złudne. Płot wcale nie chroni przed złodziejem. Raczej wskazuje, że mamy coś wartościowego, coś, co należy chronić. Zdarza się, że na strzeżonych osiedlach jest więcej kradzieży niż na zwykłych. Wadą nie są tylko kwestie architektoniczne, ale również społeczne. Ludzie zaczynają dzielić się na „my”, mieszkający na osiedlu grodzonym i „wy” zamieszkujący poza nim. Podziały takie prowadzą do fragmentaryzacji miasta. Bardzo często występuje zjawisko zamykania ulic lub zmiany ulic publicznych w niedostępne dla wszystkich. Dla mieszkańców spoza „ogrodzenia” to czasami duży problem. Ich codzienna trasa zostaje wydłużona i jest trudniejsza do pokonania. Z badań socjologicznych wynika, że osiedla grodzone niszczą więzi międzyludzkie. Ich mieszkańcy izolują się od siebie, nie ma żadnych relacji sąsiedzkich. A jeśli już występują, przyjmują jedynie wymiar formalny lub grzecznościowy. Ciekawym spostrzeżeniem socjologów jest też fakt, że mieszkańcy osiedli zamkniętych nie wykazują przywiązania do miejsca zamieszkania, nie identyfikują się z nim. Przywiązują się raczej do swojego mieszkania, domu, a nie do dzielnicy.
W Polsce grodzenie osiedli czy budynków dało się zauważyć od drugiej połowy lat 90-tych. Wiele władz lokalnych nie zajmuje stanowiska dotyczącego tego zjawiska. Powszechnie uważa się, że budowa osiedli grodzonych nie wymaga nakładów finansowych od władz miasta. Owszem, samo wybudowanie osiedla ich nie wymaga. Samorząd musi jednak zapewnić infrastrukturę techniczną nowym osiedlom (doprowadzić drogi, oświetlenie, chodniki). Inwestycje te prowadzone są na zewnątrz osiedli grodzonych, ale służą głównie ich mieszkańcom. Inaczej mówiąc są opłacane ze środków publicznych, a wykorzystywane jedynie przez konkretną grupę mieszkańców.
W Toruniu przykładem takich negatywnych zjawisk i kuriozalnych sytuacji jest osiedle „Słoneczne Tarasy”. Teren został wykupiony przez kilku deweloperów. Każdy z nich dążąc do zwiększenia rentowności inwestycji starał się maksymalnie wykorzystać zakupioną działkę. Efektem tego jest osiedle, gdzie niektóre bloki stoją bardzo blisko siebie. Sąsiedzi mogą zaglądać sobie wzajemnie do talerza. Do tego wszystkiego poszczególne bloki (wspólnoty) postanowiły ogrodzić swój teren. Problem z takimi działaniami mają nie tylko sami mieszkańcy, którzy do przystanku czy sklepu oddalonego i kilkadziesiąt metrów muszą dochodzić drogą okrężną wkoło wszystkich bloków, ale również służby ratunkowe, które mają utrudniony dostęp. Bywa również tak, że odwiedzający krążą po osiedlu nie mogąc znaleźć wejścia, a mieszkańcy muszą wychodzi do bramki chcąc ich wpuścić na „swój” teren.
Do całkowicie absurdalnej sytuacji dochodzi wtedy, gdy grodzone są pojedyncze bloki wewnątrz już ogrodzonego osiedla. Wtedy pojawiają się problemy i podziały nie tylko na „my” z osiedla i „wy” spoza, ale również wśród mieszkańców tego samego osiedla.
Podsumowując, przyczyny będące podstawą szybkiego rozwoju osiedli grodzonych w Polsce, podobnie jak wszędzie na świecie, są złożone i wyróżnić wśród nich można zarówno czynniki globalne, jak i lokalne. Pozostają one w ścisłym powiązaniu z przemianami politycznymi, ekonomicznymi i kulturowymi, które zachodzą w różnym tempie. Niestety jak pokazuje życie, przesadna chęć „grodzenia” wszystkiego co „moje”, źle pojmowane pojęcie i nadmierne przyzwyczajenie do własności prowadzi do ujawnienia i eskalacji wszystkich negatywnych cech „gettoizacji przestrzeni miejskiej”. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w miarę „bogacenia się społeczeństwa” tendencja ta zostanie odwrócona, tak jak to się już dzieje np. w USA.
Doradca KPGN.pl
Leszek A. Hardek
Doradca (DRN), ENF, zarządca i pośrednik
INTERCENTRUM Biuro Doradztwa i Obsługi Nieruchomości [ zobacz ]